Forum www.bankrut.fora.pl Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Zenon Sroczyński

 
Odpowiedz do tematu    Forum www.bankrut.fora.pl Strona Główna » SŁAWNI BANKRUCI Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Zenon Sroczyński
Autor Wiadomość
detina
Admin
Admin


Dołączył: 20 Lut 2010
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: playta

Post Zenon Sroczyński
Wybudował w centrum Kalisza dom z 26 mieszkaniami. A potem znalazł najbardziej potrzebujące rodziny. l rozdał im te mieszkania za symboliczną złotówkę. Czy zrobił to, by zdobyć rozgłos, zareklamować firmę, której jest właścicielem? Jeśli tak, to nie była to tania reklama: dom kosztował 2,5 mln zł.



On i dwie Heleny
Zenon Sroczyński



We wrześniu ubiegłego roku w kaliskiej prasie regionalnej ukazały się ogłoszenia, w których firma Hellena informowała, że wybudowała dom z 24 mieszkaniami (potem udało się wygospodarować jeszcze dwa) i zachęcała do składania podań.
- Zgłosiłam się, chociaż nie wierzyłam, że jakaś prywatna firma może mi dać za darmo mieszkanie. Zwłaszcza że przez dwadzieścia lat mieszkałam z mężem i czwórką dzieci na szesnastu metrach kwadratowych. Po miesiącu dostałam wiadomość, że jestem na liście. To był szok, nie wierzyłam, dopóki nie odebrałam kluczy - opowiada jedna z lokatorek.
Uroczyste wręczenie kluczy do mieszkań w domu z logo sponsora na froncie odbyło się 31 października. - Za 1 zł dostaliśmy notarialne akty własności mieszkania - opowiada inny mieszkaniec. - Kto by pomyślał, że ktoś może coś tak bezinteresownie dać...
- Mieszkanie było kompletnie wykończone, z podłogami, kuchenkami, wyposażeniem łazienki. Tylko meble wstawić i zamieszkać - cieszy się Andrzej Gąsiorek. Oboje z żoną dostali mieszkanie 45-metrowe, większe rodziny mają nawet 80-metrowe. Ich ośmioletni syn ma wreszcie swój własny pokój. Pan Andrzej sądzi, że nigdy nie miałby szansy kupić mieszkania za własne pieniądze.
Jest na rencie inwalidzkiej, żona pracuje w Hellenie, zarabia 600-700 zł (tak się zarabia nie tylko w Kaliszu). - A za takie mieszkanie zapłaciłby ponad sto tysięcy - mówi pan Andrzej.
Ale nie tylko pracownicy Helleny dostali mieszkania. - Praca w Hellenie nie była warunkiem. Wybieraliśmy rodziny najbardziej potrzebujące, ale takie, w których przynajmniej jedna osoba miała pracę - mówi Jan Mosiński, szef kaliskiej "Solidarności".

Pozytywne myślenie
Biurowiec "Helleny" w Opatówku

Opatówek, niewielka miejscowość pod Kaliszem. Tu mieści się główna siedziba Helleny. Nietrudno ją zauważyć - kompleks hal produkcyjnych ze szklanym biurowcem z olbrzymim logo firmy na dachu góruje nad okolica. W środku błyszczące kamienne posadzki, przestronny hol. Widać, że firma bogata. Z najwyższego piętra, gdzie znajduje się biuro właściciela Helleny, a gdzie winda już nie wjeżdża, roztacza się widok na podmiejsko-rolniczą okolicę.
Z okien gabinetu Zenona Sroczyńskiego, właściciela firmy i prezesa rady nadzorczej, roztacza się widok na jego imperium: hale produkcyjne, parkingi samochodowe, kilka autobusów oznaczonych logo firmy, którymi dojeżdżają do Helleny pracownicy i baterię TIR-ów. Mapa, która wisi na ścianie gabinetu właściciela firmy, upstrzona jest dziesiątkami znaczków w różnych kolorach - to hurtownie, do których każdego dnia podąża kilkadziesiąt TIR-ów z logo Helleny.
Z okien widać też sady. Hellena dzięki nim żyje: produkuje soki i napoje. Zwłaszcza napoje tak przypadły do gustu Polakom, że wypijają ich więcej niż produktów zachodnich koncernów od dawna obecnych na naszym rynku - pepsi i coca-coli.
Hellena to ponad 1400 pracowników, 35 procent udziału w krajowym rynku napojów niegazowanych i 20 procent w rynku napojów gazowanych.
- Zachodnia konkurencja ma jednak olbrzymią przewagę kapitałową - przyznaje Sroczyński. - Kapitałem Helleny są natomiast ludzie, którzy lepiej znają Polaka, lepiej czują jego potrzeby, lepiej rozwiązują polskie problemy. A w grze rynkowej zwycięża ten, kto lepiej zna rynek.
Sroczyński twierdzi, że nie czuje na plecach oddechu zachodniej konkurencji. - Konkurujemy tylko niektórymi napojami gazowanymi - przekonuje. - Nigdy źle nie życzę nawet konkurencji. W życiu bardzo ważne jest pozytywne myślenie.

W rodzinie niezamożnego szewca

Nie lubi mówić o sobie. Skromność czy może obawa, że inni mogą dopatrzyć się czegoś w jego przeszłości?
- Nie wstydzę się przeszłości. Miałem surowe, ale ciekawe życie - mówi Sroczyński.
Pochodzi z niezamożnej rodziny.
- Może dlatego potrafię sobie radzić z różnymi problemami, że miałem trudne warunki w dzieciństwie, może dlatego jestem odporny, że często było zimno - snuje przypuszczenia. - Życie mnie przygotowało i dzięki temu udało mi się przetrwać wiele niełatwych momentów. l nauczyło mnie szacunku do człowieka i pracy - ocenia.
Urodził się w 1947 r. w rodzinie niezamożnego szewca. Matka Helena zajmowała się czwórką dzieci, ojciec prowadził warsztat. Naprawiał stare buty, ale i robił nowe na zamówienie. Nieraz bywało ciężko. Państwo nie hołubiło drobnych rzemieślników.
Dlatego ojciec szukał pracy dorywczej. Dzierżawił sady od rolników, czasem kilkaset kilometrów od domu. Zabierał ze sobą dzieci. Rwali jabłka, a potem je sprzedawali. Ale państwo domiarami zabierało większość zarobków.
Mama zmarła, kiedy miał 17 lat. Po latach jej imieniem nazwał swoją firmę. A ponieważ teściowa też była Heleną, w nazwie są dwie litery "l".
Na niego spadł obowiązek wychowania 11-letniej siostry, mimo to poszedł na studia na Politechnice Szczecińskiej, na Wydział Ekonomiczno-Inżynieryjny Transportu.
Dorabiał: rozładowywał wagony, był pomocnikiem na budowie. - Nie każdy dostaje wszystko gotowe na stole. Całe szczęście, że ja nie dostałem gotowego, bo inaczej pewnie też bym się popsuł - mówi.
Dlatego pilnuje, by jego własne dzieci, teraz już dorosłe, przygotowywały się do trudów życia. Córka już samodzielnie prowadzi własny fitness klub. - Daje jej to wiele satysfakcji, ma dużo zajęć, pochłania ją to całkowicie - mówi.
Syn studiuje w Łodzi. W zarządzaniu firmą ojca jeszcze nie uczestniczy. Na razie ojciec przygotowuje go do przejęcia sterów.

Przepis na milionera

Jak zaczynał karierę właściciel jednej z większych polskich firm? Przez lata był szefem kaliskiego Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Handlu Wewnętrznego. Ludzie w Kaliszu pamiętają też, że należał do komunistycznej PZPR.
- Nie pamiętam jednak, by wykazywał się szczególną gorliwością - mówi działacz jednej z partii prawicowych. - Raczej nie miał pleców, skoro go odstrzelono.
Odstrzelono go w 1984 r. Jeździł na handel do Bułgarii, do ZSRR. Zatrzymali go celnicy białoruscy. Zarekwirowali "18 metrów tkaniny, jeden krem Nivea, okulary przeciwsłoneczne". I samochód, którym przemycał te rzeczy. Samochodu nie odzyskał.
Zaraz po tym partia cofnęła mu rekomendację. Mimo że pracownicy WPHW stanęli po jego stronie, wyrzucono go ze stanowiska dyrektora. Został bez pracy. Ukończył kurs rolniczy, kupił pół hektara ziemi i gospodarzył. Wkrótce, w 1986 r., zaproponowano mu kierowanie Izbą Rzemieślniczą.
Gdy w 1989 r. nastały zmiany: uwolnienie rynku, nowy, niekomunistyczny rząd, założył firmę Opex, handlującą artykułami spożywczymi.
Tak rozpoczęła się historia Helleny.
Pamięta pierwszy dzień. - To było 11 listopada, choć jeszcze nie było to święto państwowe - mówi. Osobiście sprawdzał jakość napoju.
Do dziś zresztą próbuje wszystkich produktów, a jest ich obecnie blisko 90: soki, oranżada, napoje owocowe, gazowane i nie. W rozmaitym asortymencie, w różnych opakowaniach.
Z początku szło jak po maśle. Firma stale rosła.
- Szło mi dobrze, ale wiedziałem, że to nie to - mówi. W 1991 r. pojechał do Belgii i Holandii, by nawiązać kontakty handlowe z producentami napojów w butelkach plastykowych. Stamtąd trafił do Włoch, gdzie kupił linię do rozlewu napojów. - Mogła wyprodukować 3,5 tyś. butelek na godzinę - mówi. Obecnie każda z jego kilku linii ma moc 20 tyś. na godzinę.
- Mówią, że miał układy ze starą nomenklaturą i dzięki temu dostał duże kredyty - mówi jeden z działaczy partii prawicowych, proszący o anonimowość.
Innego zdania jest działacz kaliskiej "Solidarności", zwracając uwagę, że do komisji przyznającej mieszkania zaprosił przewodniczącego związku. - Nie angażuje się w życie polityczne, dochodził do tej firmy sam, całymi latami - mówi.
Sam Sroczyński twierdzi, że nie wdawał się w układy ani z lewicą, ani z prawicą. - Nigdy nie poszedłem na układy polityczne w działalności gospodarczej. Nie mam żadnych długów wdzięczności do spłacenia - dodaje.

Życie to wielka sinusoida

Ale fortuna zmienna jest. - Nie wierzę w powiedzenia, że ktoś idzie jak po stole - mówi Sroczyński. - Życie to nie gładki stół, to wielka sinusoida. Jest w nim dzień i noc, pogoda i niepogoda. Ważne jest, by człowiek w tym wszystkim znajdował dla siebie radość, każdego dnia miał satysfakcję z tego, co robi. A jak jeszcze stać go, by pomagać innym - to jeszcze lepiej.
W 1994 r. firma Sroczyńskiego miała poważne kłopoty finansowe, jeden z kaliskich radnych przypomina, że właściciel Helleny uchylał się wtedy przed zapłaceniem olbrzymiej sumy zachodnioeuropejskiemu koncernowi dostarczającemu plastykowe butelki.
- Zlikwidował działalność jednej Helleny. Zaraz potem założył drugą Hellenę, na którą przeniósł cały majątek poprzedniej firmy - tłumaczy radny. Sprawa zakończyła się procesem sądowym.
Sroczyński wyjaśnia: - To był ciężki okres dla firmy, kryzys. Lato 1993 r. było bardzo wilgotne, deszcz lał nieprzerwanie od 13 czerwca do 7-8 sierpnia - wspomina. Ludziom nie chciało się pić...
Doskonała pamięć do dat?
- Tak dostałem po tyłku, że do dziś pamiętam - mówi zapalając papierosa. - Wówczas napoje i soki piło się w zależności od słońca. Nie było lata, nie było sprzedaży. Od 1996 r. model konsumpcji się zmienił, Polak pije i latem, i zimą. Ale przetrwałem. Z zachodnim koncernem dogadaliśmy się. Zapłaciłem należność wraz z odsetkami - mówi.
A proces? - W handlu nie wystarczy słowo. Firma musiała mieć gwarancję, że zapłacę. Wyrok sądowy był dla nich gwarancją. Do tej pory jesteśmy w dobrych kontaktach, nadal dostarczają nam preformy do produkcji butelek.

Hellena kołem się toczy

Zenon Sroczyński

Potem znów fortuna okazała się przychylna" Hellenie. Produkcja rosła, asortyment powiększał się. Dziś w ofercie ma ponad 80 napojów: soków owocowych i warzywnych, napojów gazowanych i niegazowanych oraz wód mineralnych.
Sroczyński zawsze podkreśla, że sukcesu nie osiągnął sam, ale z zespołem kilkunastu zaufanych, "najważniejszych w Hellenie" ludzi. - Z kim zacząłem, ten jest do tej pory - dopowiada.
- Codziennie sprawdzam, czy jeszcze jestem lepszy od pozostałych. Jeśli przestanę być lepszy, kto inny będzie kierować, ja będę patrzył. Nie mogę zrobić krzywdy temu, co stworzyłem, mojemu przedsiębiorstwu. Wielu Polaków popełniło ten błąd: potworzyli ładne przedsiębiorstwa i zmarnowali je, bo nie potrafili ustąpić miejsca lepszym - mówi.
Firmą kieruje prezes zarządu Barbara Mikołajczyk. On przygląda się z pozycji prezesa rady nadzorczej. - Jestem strategiem. Tylko strategiem - powtarza.
- Szef osobiście akceptuje recepturę każdego nowego wyrobu - mówi Krzysztof Abram, szef marketingu firmy,

Życie uczy pomagać

Pomaga ludziom, bo sam zaznał w życiu biedy - tak próbował ocenić szefa jeden z jego pracowników. Pracownicy o szefie nie chcą jednak za dużo opowiadać, bo to jest - oględnie mówiąc - w firmie źle widziane.
Tak jak Sroczyński nie lubi opowiadać o sobie, nie lubi też mówić o tym, że pomaga innym. - Pomagam i będę pomagał - ucina. A że prasa teraz to zauważyła, to dzięki domowi podarowanemu ludziom. - Pomagałem, nawet jak nie miałem pieniędzy - mówi Sroczyński. - Jak trzeba było, wodę komuś zaniosłem, narąbałem drzewa. Taki już jestem.
Innym razem mówi: - Chyba przez to, że trochę więcej mam, to mogę trochę więcej pomóc. To moja osobista reakcja na rzeczywistość. Bo patrzę i widzę. I nieraz mnie szlag trafia.
Żona Sroczyńskiego Halina pracuje w przyzakładowej przychodni lekarskiej. Leczy zęby pracownikom. Po pracy prowadzi działalność charytatywną. Fundacja im. Haliny Sroczyńskiej opiekuje się dziećmi z domów dziecka i rodzin potrzebujących.
- Nie używani słowa biednych, bo tak naprawdę nie wiadomo, kto jest biedny - mówi. Pod stałą opieką mają 200-300 dzieci, kilka domów dziecka, 50-60 rodzin. Z Opatówka, Konina, Kalisza, Gdańska, Warszawy. Dzieci zrewanżowały się właścicielom firmy, przyznając im Ordery Uśmiechu.

Pieniądze po podatkach

Ludzie w Opatówku pamiętają, że na początku lat 90. wybudował przejście dla pieszych. Za własne pieniądze. Wcześniej rodzice dzieci długo zabiegali u władz o budowę przejścia. Bezskutecznie. Na przejściu przez ruchliwą trasę doszło do wielu tragedii. Było nawet kilka śmiertelnych wypadków.
- Firma dopiero powstawała, a przejście było bardzo drogie. Ale bezpieczne przejście przez jezdnię było sprawą numer jeden w Opatówku. Teraz czasem zastanawiam się, czy to, że Hellena zaczęła się później dobrze rozwijać, nie ma z tym czegoś wspólnego...
Sroczyński przyznaje, że niektóre działania, z pozoru filantropijne, wynikają z prostej kalkulacji. Najdroższe pieniądze to te po podatkach - uważa. I żeby pracownicy nie wydawali na dojazdy, leczenie, na żywienie, założył stołówkę (obiady po kosztach, 4,30 zł), sklepy, gdzie marża jest minimalna, by pokryć tylko koszty działalności, kupił autobusy itd.
- Mądry kapitalista musi dbać o człowieka, o konsumenta, o przyszłość. Musi wiecznie inwestować: w przyszłość, w człowieka, w swój zakład pracy. Wszystko w życiu się kręci - mówi.
I kręci mu się. Cała Polska zna dziś - podkreśla - jego napoje. - Mimo że się dzieliłem i że się dzielę, Hellena stała się niekwestionowanym liderem na rynku napojów. I z roku na rok jest większa.

Cena bogactwa
Zenon Sroczyński - maturzysta 1965

Bogactwo - jak się przekonał - kosztuje. Ochrona, kilka samochodów (ze względów bezpieczeństwa jeździ różnymi autami).
Jego dom, położony dwa kilometry od zakładów, to prawdziwa twierdza. Kamery, strażnicy, solidne ogrodzenie. - Musiałem się zabezpieczyć. Traktuję to jak system hamulcowy w samochodzie - tłumaczy.
Sygnałem ostrzegawczym był napad na jego dom w 1993 r. Wtedy nie angażował jeszcze tak wielkich środków w ochronę.
- Było to w nocy, około dwunastej, bramy pozamykane, wszyscy śpią. Miałem wtedy pierwszego mercedesa sześćsetkę. Rano budzę się - nie ma go. Całe szczęście, nikt z domowników się nie obudził. Jak stwierdziła policja, drzwi były pootwierane, ale tylko dlatego, że sprawdzali, czy nikt ich nie widział. Od tego momentu mam szczególną ochronę - mówi.
Przeciętny Polak wyobraża sobie rodaka-milionera wypoczywającego w luksusowych kurortach w ciepłych krajach. A on?
Na urlopy jeździ, ale nie dłużej niż na kilka dni. - Sześć-siedem dni wytrzymuję w miarę spokojnie, a potem wsiadam w samochód i przyjeżdżam - mówi.
Nie może żyć bezczynnie. - Nie jestem pracoholikiem. Pracuję dużo, ale daje mi to satysfakcję. Praca mnie nie męczy - dodaje.
Nie pracuje po to, by tylko pomnażać pieniądze. - Przeżyłem pięćdziesiąt parę lat. I po latach przemyśleń udało mi się zrozumieć, że człowiek jest najważniejszy. Biznes powinien być zabezpieczeniem bytu i rozwoju człowieka. Ale człowiek ma służyć nie tylko sobie, ale i innym. Wtedy dopiero jest człowiekiem. Przekonuję się o prawdziwości tego przez całe swoje życie. I z tą filozofią jest mi dużo łatwiej - przekonuje.
A pieniądze? - Tak naprawdę to mam je dopiero od kilku lat. Dobrze jest, jeśli pieniądze człowieka nie popsują. Ale to mi nie grozi - dodaje.
Wady? - Każdy człowiek ma liczne plusy i minusy. Palę, nie wylewam za kołnierz - ucina.

Niech poczują...

Dom z wielkim logo Helleny tętni życiem. Lokatorzy powołali wspólnotę, ustanowili zarząd, sami rozliczają koszty utrzymania budynku. - Płacę za ogrzewanie tyle, ile sam zużyję - mówi Andrzej Gąsiorek.
Sroczyński nie chce się pojawiać zbyt często przy ul. Łódzkiej.
- Każde moje wejście na tę posesję rodzi konieczność odwiedzin - mówi. Nie chce też, żeby takie wizyty były źle odbierane. - Chcę, żeby mieszkańcy tego domu poczuli się właścicielami.

JOANNA PIEŃCZYKOWSKA, ZDJĘCIA 1,3,4 GRZEGORZ ROGIŃSKI, LUDZIE 2 marca 2001

Niektórzy mieszkańcy są już zmęczeni wizytami kolejnych dziennikarzy, które, od kiedy dom stał się sławny w całej Polsce, nie mają końca.
- Reklamę też niezłą ma - mówi jeden z lokatorów.
- A niech inni robią sobie taką reklamę - ucina jego sąsiad.

Zewsząd sypią się nagrody. Przedsiębiorstwo Fair Play 1999 r., Gwiazda Gospodarki Trzeciej Rzeczypospolitej, główny laur w konkursie Państwowej Inspekcji Pracy "Pracodawca - organizator pracy bezpiecznej". Międzynarodowy Kongres Żywności 2000 przyznał mu jako jedynemu przedstawicielowi polskiego przemysłu złotą statuetkę "Pro Polonia Opulenta".

Podczas powodzi w 1997 r. Sroczyński wysłał do Wrocławia w darze kilkadziesiąt TIR-ów pełnych wody. Na dzień dziecka wszystkie przedszkolaki z Kalisza dostają od Helleny wyroby firmy. Sroczyński wspomaga również życie kulturalne Kalisza. Wspiera tamtejszy teatr i filharmonię. Sypnął groszem, gdy potrzebne były pieniądze na zorganizowanie wizyty papieża w Polsce. Do niedawna spore sumy przeznaczał również na finansowanie sportu. Sponsorował kolarzy, klub windsurfingu. Przestał, gdy zaangażował się w budowę domu.

Sroczyński uchodzi za szefa trzymającego firmę żelazną ręką. Ma swoją wizję firmy. Uważa, że powinna być zorganizowana jak wielkie mrowisko. - Wszyscy wiedzą, jaki mają zakres kompetencji i odpowiedzialności. Każdy pracownik wie, że intrygami nie ma szans załatwienia niczego. Klimat pracy musi być dobry. Cel jest ściśle określony: produkcja i sprzedaż - mówi. W Hellenie nie ma związków zawodowych. Kiedy w 1994 r. pracownicy próbowali je założyć, nie dopuścił do tego.
- Jako organ założycielski staram się robić wszystko, by pracownicy godnie pracowali i odpoczywali - przekonuje.
- A pozwoli pani na demokratyczne zarządzanie swoimi pieniędzmi? - pyta w końcu.



Przesłanie ku pojednaniu od Zenona Sroczyńskiego

Zenon Sroczyński i Baruch (Bolek) Kolski

Zenon Sroczyński (Hellena) i Bolesław Kolski (przymusowy emigrant)

W minionym tygodniu na zakończenie dwudniowej konferencji pt. "Kalisz Miasto Otwarte" bardzo uroczyście odczytano dokument Przesłanie Ku Pojednaniu.
Przesłanie przygotowane przez Zenona Sroczyńskiego (Hellena), Zbigniewa Włodarka (prezydent Kalisza) i Krzysztofa Walczaka (Kaliskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk) wspomina żyjących niegdyś w Kaliszu Ukraińców, Niemców, Rosjan, Żydów i Ormian. Wspomina ich jako sąsiadów zgodnie z nami żyjących, ale również "wyciąga dłoń" ku pojednaniu i zaprasza przymusowych emigrantów do powrotu -do domu, do Kalisza.
Wydawać by się mogło, że jest to kolejny przejaw tzw. poprawności politycznej. Znając jednak Zenona Sroczyńskiego wiem, że kieruje nim duchowe widzenie świata. Jednocześnie jako biznesmen szef Helleny widzi obecną zapaść gospodarki, bezrobocie, brak inwestorów i przejmowanie firm przez zagraniczną konkurencję.
Zapewne dostrzega on, że tak jak w losie pojedynczego człowieka jego biografia determinuje obecny stan zdrowia, tak samo dzieje się w organizmie państwa: historia determinuje jego stan dzisiejszy.
Zatem uzdrowienie człowieka, jak i Polski, trzeba zacząć od historii. Tam tkwi przyczyna choroby.
Czy jednak autorzy Przesłania Ku Pojednaniu prawidłowo zinterpretowali przyczyny? Czas pokaże.
- Ziarno zostało zasiane - powiedział prezydent Zbigniew Włodarek.

AW, Życie Kalisza nr 41

źródło:www.asnyk.kalisz.pl

To był rok 2001 a dziś ?

Spółka Hellena zakończyła działalność z długami przekraczającymi 100 milionów złotych. Wierzyciele mogą odzyskać zaledwie niewielką część swoich pieniędzy, bo większość tej ogromnej kwoty gdzieś wyparowała. Ich zdaniem wina leży po stronie prezesa Zenona Sroczyńskiego i jego rodziny. Byli właściciele Helleny mieli systematycznie wyprzedawać majątek, wyprowadzać z firmy pieniądze, jednocześnie pozwalając na utratę wartości marki i pozycji spółki na rynku. Od ponad roku Prokuratura Rejonowa w Kaliszu prowadzi śledztwo w tej sprawie, ale końca postępowania nie widać... Początkiem formalnego końca Helleny było zgromadzenie wierzycieli, które odbyło się 18 grudnia ubr. z udziałem kilkuset przedstawicieli firm z całego kraju. Zarówno opinia Rady Wierzycieli jak i sprawozdanie nadzorcy sądowego nie pozostawiały wątpliwości: nie ma szans na uratowanie spółki, bo zarząd, który zresztą na spotkaniu się nie pojawił, nie znalazł źródeł finansowania postępowania układowego. Cztery dni później Sąd Gospodarczy w Kaliszu podjął decyzję o likwidacji spółki i powołał syndyka, który pół roku później sprzedał majątek po Hellenie spółce Jutrzenka. Uzyskane w ten sposób 36 mln zł wystarczy na zaspokojenie tylko niektórych wierzytelności. Nic więc dziwnego, że wierzyciele zastanawiają się, co się stało z majątkiem Helleny, który na początku postępowania upadłościowego w 2005 roku był szacowany na prawie 240 mln zł. Kłopoty finansowe Helleny sięgają 2004 roku, a ich główną przyczyną, przynajmniej według Zenona Sroczyńskiego, było zimne lato. Wcześniej nic nie zapowiadało problemów, skoro jesienią 2003 r. właściciel firmy kupił pierwszego w Polsce luksusowego maybacha, najdroższego mercedesa, który kosztował wtedy blisko 2 mln zł bez VAT-u. Firma musiała przynosić ogromne zyski, skoro jej właścicieli było stać na budowę komfortowych rezydencji i kupno drogich samochodów.




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez detina dnia Pon 13:30, 22 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Pon 12:23, 22 Lut 2010 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum www.bankrut.fora.pl Strona Główna » SŁAWNI BANKRUCI Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin